Policja bada okoliczności pożaru willi, w której znajdowała się galeria sztuki
Wtorkowy pożar zniszczył część poddasza i klatki schodowej drewnianego, XIX-wiecznego budynku, w którym działała też prywatna galeria sztuki. Opiekunką miejsca jest Magdalena Kraszewska, wnuczka doktora Wacława Kraszewskiego (1872-1931), lekarza i społecznika, który w 1912 r. zakupił willę.
„Bierzemy pod uwagę różne wersje przyczyn i okoliczności pożaru. Będziemy dokładnie sprawdzać zabezpieczony monitoring. Kluczowe będą ustalenia biegłego z zakresu pożarnictwa” – powiedział w czwartek PAP rzecznik prasowy zakopiańskiej policji Roman Wieczorek. Policja nie otrzymała jeszcze informacji o finansowej wartości strat materialnych.
Większość eksponatów udało się ocalić. To głównie pamiątki rodzinne, obrazy, w tym pastele Witkacego, książki, meble w stylu zakopiańskim, pamiątki drewniane.
Dzięki pomocy osób postronnych zostały one wyniesione z budynku i tymczasowo znalazły schronienie w sąsiedniej restauracji. Stamtąd są transportowane do Muzeum Tatrzańskiego.
„W naszych magazynach znajdą schronienie. Postaramy się zapewnić im właściwe warunki. Myślę, że dzisiaj już wszystkie uratowane obiekty trafią do nas” – powiedział w czwartek PAP dyrektor Muzeum Tatrzańskiego Michał Murzyn.
Papierowe pamiątki, zmoczone wodą w czasie akcji gaśniczej, są osuszane w muzeum.
Przyjaciele opiekunki willi zorganizowali internetową zrzutkę na rzecz prac zabezpieczających budynek przed zawaleniem się w zimie i na przygotowania do remontu.
„Chcemy pomóc opiekunce domu, Pani Magdzie Kraszewskiej, która poświęciła swoje życie pielęgnacji pamięci o rodzinie i zgromadzonych zbiorów. Dbając o cenny obiekt architektury drewnianej, dzięki urządzonemu w jednym z pokoi domu zaaranżowanym pokoju doktora, przechowywała i udostępniała publiczności cenne narzędzia, dokumenty i fotografie. W wyniku pożaru wiele z tych bezcennych pamiątek uległo uszkodzeniu lub zniszczeniu, a wnętrze wypełnia woda” – czytamy na stronie internetowej zrzutki.
Dodali także, że Magdalena Kraszewska w chwili pożaru była w domu i to ona zaalarmowała służby, „że prawdopodobnie doszło do podpalenia”.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/ maak/